Jako społeczeństwo jesteśmy w punkcie zwrotnym. Poszerzamy granice naszej wolności i bierzemy na sztandar różnorodność. Nie schodźmy z tej drogi! – mówi Michał Szpak, wokalista wyróżniony tytułem Ambasador Różnorodności 2024.
Twój wygląd i zachowanie wzbudza czasem kontrowersje, a nawet hejt. Skąd czerpiesz odwagę, by się przed nim chronić?
W dzieciństwie zaszczepiono mi, że mogę być taki, jaki chcę. Dzięki temu zyskałem odporność na to, co może mnie w życiu spotkać. Poczucie pełnej akceptacji ze strony rodziców i bliskich jest bardzo ważne, bez niej trudniej by mi było pozostać sobą. Oczywiście zdarzają się sytuacje, w których ktoś mnie obraża czy umniejsza, ale jestem silny. Moją siła jest wolność, bo nie ma różnorodności bez wolności.
Jesteś postrzegany jako ikona osób LGBTQ+. Wiele się ostatnio zmieniło w odbiorze tej społeczności, modny jest drag, rozwija się kultura balroomów. Jak to przyjmujesz?
Nastąpiła wielka zmiana w postrzeganiu tęczowej społeczności, zresztą młodzież jest jeszcze bardziej „wykręcona” pod tym względem niż ja. Jesteśmy jedną wielką rodziną, która umie się wspierać w trudnych momentach. Gdy zaczynałem, reprezentanci społeczności LGBTQ+ wciąż byli traktowani jako „coś dziwnego”. Byłem więc trochę takim „samotnym dziwakiem”. Teraz już na szczęście tak nie jest, dzięki czemu czuję się bardziej wolny. Lubię patrzeć na drogę, którą pokonaliśmy, a wraz z nami – Polska. Musimy walczyć, żeby iść nią nadal.
„My Company Polska” wyróżniła cię tytułem Ambasadora Różnorodności. Jak to rozumiesz?
Od mojego pierwszego występu na scenie wiedziałem, że promowanie wolności i różnorodności to moja misja. Nieustannie mówię ludziom: „Nawet jeśli boicie się tego, że ktoś jest inny, możecie go wspierać”. Bycie Ambasadorem Różnorodności to wielka odpowiedzialność i zadanie, by tę moją misję kontynuować.
A czym jest dla ciebie różnorodność?
Prawem do tego, żeby być innym niż ten, kto stoi obok. To, że mogłem sobie na to pozwolić, umożliwiło mi, aby nie skręcić z kursu, który sobie obrałem. Dzięki różnorodności działamy w systemie ying i yang, możemy się wzajemnie uzupełniać.
W twoim projekcie „Jowiszja” wystąpiłeś pod żeńskim pseudonimem, co wzbudziło duże zainteresowanie.
Nieustannie próbuję wychodzić ze swojej strefy komfortu i eksperymentować. Tak naprawdę każdy z nas ma jakieś swoje alter-ego. Jowiszja to nie tylko wykreowana alternatywa osobowość sceniczna, która pozwoliła mi na „kolejne dziwactwa na scenie”, ale też ktoś, kto mi pomógł nie popaść w artystyczną rutynę.
Odbierając nagrodę na gali, dziękowałeś ludziom, którzy budują różnorodny świat. Myślisz, że jako Polska idziemy w dobrym kierunku?
Gala to był wycinek lepszego świata, który wspólnie budujemy. Jako społeczeństwo jesteśmy w punkcie zwrotnym. Coraz więcej widzimy, czujemy i stajemy się coraz bardziej wrażliwi na drugiego człowieka. Poszerzamy granice naszej wolności i bierzemy na sztandar różnorodność. Nie schodźmy z tej drogi!